Media Rzeszów

Odwiedziło nas:

praca forum fejs program

PODRÓŻE

Bangkok – po prostu

Dodano: 15.10.14 11:13


pod94787243

Buddystka, która - tak jak i ja - przysiadła na stopniach świątyni, ni stąd ni zowąd zapytała mnie dlaczego jestem smutna.

Wiedziałam, że Tajowie z reguły są bardzo rozgadani i mają dla każdego obcokrajowca zarezerwowaną długą listę pytań: Skąd jesteś? Czy masz męża? Mogą cię nawet spytać ile ważysz, ile zarabiasz. itd. Tu takie pytania nie są nietaktowne. Jestem tylko zmęczona, odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą.


- A jaki jest twój Bóg? - podtrzymywała rozmowę. Zaskoczona tym pytaniem jeszcze bardziej niż poprzednim, szukałam w myślach odpowiedzi i nie wiele myśląc pokazałam jej obrazek, który noszę w portfelu, z wizerunkiem Chrystusa z koroną cierniową na głowie. Popatrzyła i powiedziała: - To dlatego jesteś smutna… Mój bóg jest piękny i młody… Może coś w tym jest, myślałam. Oni są tacy pogodni. Od tej krótkiej rozmowy zaczęłam trochę inaczej patrzeć na posągi i otoczenie Buddy, a przede wszystkim na ludzi, którzy gromadzili się w świątyniach.


Dwa światy


Niewątpliwie w granicach zespołu świątynno-pałacowego, po oczach bije bogactwo i przepych. Zgoła inne obrazy malują się przed nami po wyjściu na ulicę. Wzdłuż murów kompleksu toczy się codzienne i conocne uliczne życie mieszkańców Bangkoku. Tu się handluje, śpi, pracuje, je. Zresztą, w tej tajskiej aglomeracji, pojęcie dobowego cyklu chyba traci sens. Bangkok, mam takie wrażenie, nie śpi, co najwyżej drzemie, przynajmniej jakaś jego część. Przeciskaliśmy się między straganami pełnymi figurek Buddy, biżuterii, krążków z muzyką, staroci itp. Chyba łatwiej byłoby wymienić, czym się tu nie handluje. Omijaliśmy ludzi, jedzących, albo śpiących na chodniku, przy jezdni i bliżej płotu. Patrzę na to wszystko i myślę, jak dalece różne jest to co boskie, od tego tu ludzkiego życia. Ale za chwilę opuszcza mnie filozoficzny nastrój i wtapiam się między tę całą mizerię, a stoły i szklane przyczepki pełne przeróżnego jadła. Wszystko tu wydziela smakowity aromat, do tego apetycznie wygląda. Niebywałym zapachem kusi, drażni wszystkie zmysły, tak, że nie sposób się oprzeć. Wypatrzyłam dla naszej czwórki, odpowiednie na posiłek miejsce i prawie bez namysłu zamówiłam Pat tai. Makaron ryżowy przysmażony z krewetkami, warzywami, jajkiem i posypany orzeszkami ziemnymi. To danie uważane jest za narodową potrawę. Nie dziwię się. Jedząc miałam wrażenie, że na moim talerzu kumuluje się kwintesencja Tajlandii.


Buddyzm a erotyka


Obyczajowość Tajów znacznie odbiega od naszej, zwłaszcza w sferze religijnej, dotyczącej seksualności człowieka. Buddyzm zgoła inaczej niż chrześcijaństwo traktuje erotykę. W buddyzmie nie ma pojęcia grzechu, niczego się nie zakazuje i nie piętnuje. A sama erotyka, to jeden z wielu składników ludzkiej egzystencji. Jako naganne oceniane jest potępianie i wyszydzanie wszelkich wyrazów seksualności. Tak samo, jak źle widziane jest wyzbycie się wszelkich zasad. Jeśli wyznawca buddyzmu uważa, że ktoś postępuje nieodpowiednio, będzie mu współczuł, a nie potępiał. Buddyzm naucza unikania „niewłaściwych zachowań seksualnych”, ale dotyczą one przede wszystkim: zdrady, gwałtu i uprowadzenia. Jednym słowem potępia się wszystko to, co nie odbywa się za obopólną zgodą i na dodatek krzywdzi drugiego człowieka. Dlatego m.in. prostytucja z wyboru, czy różne orientacje seksualne nie są poddawane odgórnej ocenie. Tajka świadcząca usługi erotyczne nie jest, jak w chrześcijańskiej cywilizacji, nierządnicą, tylko kobietą dobrze zarabiającą. Taka kobieta w każdej chwili może wyjść za mąż i nikt nie ma z tym problemu. Praca, jak każda inna.


Buddyzm, w odróżnieniu od chrześcijaństwa, wyróżnia trzy rodzaje płci: mężczyzna, kobieta i kathoey-osoby transpłciowe. Ci trzeci, posiadając konkretną płeć, przyswajają sobie cechy płci odmiennej. Choć wyróżnia się kathoey męskie i żeńskie, to najczęściej spotkać można mężczyzn reprezentujących kobiecy wygląd i sposób bycia. Przebywając w Tajlandii trudno ich nie spotkać. Są widoczni. Modnie ubrani, z perfekcyjnym makijażem i z ciekawymi, często kolorowymi fryzurami.


Kathoey, zwane także, ale głównie przez turystów, „ladyboys,” najczęściej wykonują typowo kobiece zawody. Pracują w salonach fryzjerskich, jako sprzedawczynie itp. Mają także swoje wybory miss, które przyciągają rzesze turystów z całego świata. W Bangkoku, ale i w całej Tajlandii, na ulicach spaceruje wielu mężczyzn przebranych za kobiety, w kobiecych ubraniach, z makijażem, bywa, że i po operacyjnej zmianie płci. Owszem, spotykamy ich, ale nie zawsze to do nas dociera, bo większość z nich prawie nie różni się od kobiet, więc bardzo trudno jest ich odróżnić. Tajowie ogólnie są drobni, dlatego łatwiej im wcielić się w kobiecą postać. Mimo, że w Tajlandii osoby, które zmieniły płeć traktowane są zwykle z dużą tolerancją, nie mogą dokonywać zmian w dokumentach. Jak nam wyjaśniał napotkany Taj, buddyzm zakłada, iż urodzenie się jako kathoey jest wynikiem złej karmy i jest to kara za złe uczynki w poprzednim życiu. Osoba taka nie może być za to obwiniona, należy się jej współczucie, ale na tym koniec przywilejów.


bpp2



Czego wstydzi się Bangkok?


Poza korkami na ulicach, innym widocznym problemem Bangkoku, jest niechlubna reputacja "miasta seksu" i rozpusty. Co prawda prostytucja jest tu oficjalnie nielegalna, ale widoczne jest przyzwolenie władz na tego typu praktyki. Wieczorem i nocą na ulicach można spotkać niezliczoną liczbę prostytutek, które dość swobodnie, żeby nie powiedzieć nachalnie, zapraszają do świata cielesnych igraszek. Co więcej, prostytucja jest jednym z ważniejszych ogniw nakręcającym gospodarkę. Prostytutka, towarzysząc bogatemu, żądnemu uciech erotycznych cudzoziemcowi, daje zarobić ludziom pracującym w innych profesjach: taksówkarzowi, restauratorowi, sprzedawcy pamiątek, hotelarzowi, przewoźnikom itp. Należy się jej szacunek, zwłaszcza jeśli kobieta pracująca w tym biznesie, a tak jest dość często, utrzymuje ze swojej pracy rodziców, dzieci, albo biedną rodzinę na wsi. Prostytutki, jako jedno z ogniw sektora rozrywkowego, nie czują się tu napiętnowane, a wręcz przeciwnie. Pełna akceptacja. Podczas wakacji w Tajlandii warto pamiętać, że w tym kraju, nie można obnosić się ze swoją niechęcią wobec kobiet żyjących z nierządu. A tak na marginesie, mimo, że większość z nich robi to dobrowolnie zdarza się, że kobiety, a niestety dość często i dzieci stają się seksualnymi niewolnikami.


Innego rodzaju problemem dla większości turystów i chyba najbardziej uciążliwym, są grasujące bandy złodziei i zwykłych kieszonkowców. Dość powszechne są też praktyki, ćwiczone głównie na cudzoziemcach, a mianowicie zawyżanie cen za towary i usługi. W tej dziedzinie prym wiodą kierowcy tuk-tuków, którymi dość chętnie poruszają się obcokrajowcy. Wymyślają przeróżne historie, aby tylko „przekręcić” turystę i nie zawieźć go tam gdzie chciał jechać, a tam gdzie jemu odpalą dolę.


Bangkok widziany z wody


Zwiedzanie Bangkoku uatrakcyjniliśmy sobie rejsem po rzece Chao Phraya. Z dala od hałasu i smogu wielkiej metropolii, a jednocześnie w samym jej sercu. Można było płynąć tramwajem wodnym, który kursuje określoną trasą, albo wynająć łódź z możliwością dopłynięcia do miejsc mniej uczęszczanych przez turystów. Skorzystaliśmy z łodzi. To dobry pomysł na zwiedzanie, szczególnie przy krótkim pobycie w takim rozległym mieście. Wycieczki po rzekach i klongach (kanałach) są tu bardzo popularne. Bangkok dawniej był nazywany „Wenecją Wschodu”, właśnie z powodu transportu, odbywającego się głównie na rzekach i kanałach. Źródła historyczne podają, że dopiero po 1862 roku powstała tu pierwsza utwardzona ulica. Spacerując po dzisiejszym Bangkoku, aż trudno w to uwierzyć. Podczas naszej wodnej wycieczki, przyglądałam się popularnym w tej części świata łodziom mieszkalnym i domom na palach. Jedne i drugie w bardzo różnym stanie. Od świetnie utrzymanych, bogatych, po kompletne ruiny. Niektóre z tych już mocno wysłużonych, sprawiały wrażenie, że zaraz nurt wody rozbierze je na kawałki i wszystko pójdzie na dno. Mimo tak opłakanego stanu, widać w nich było toczące się codzienne życie.


Co innego świątynie. Po obu stronach rzeki z bliska i z dala pyszniły się gmachy okazałych budowli ichniej religii. Tuż przy brzegu, przy pomostach i wejściach do domów, witały nas małe, przeważnie obsypane kwiatami i darami, domki dla duchów. Dla Europejczyków, to tylko ciekawe obiekty kultury, a dla nich ważna część wierzeń, to miejsca w których przebywają duchy. O przychylność i łaskawość duchów Tajowie zabiegają szczególnie. Wierzą, że zapewniają sobie w ten sposób pomyślność w ziemskim życiu.


Wiesława Kusztal


„Extra Brodnica”


Zobacz również: